W najdalszym zakątku Paragwaju jest wioska, do której nie prowadzi żadna droga. Można tam tylko dopłynąć towarową łodzią, która raz w tygodniu wypływa z portu w odległym o trzy dni drogi mieście Concepción. To był mój cel. Dostać się do najdalej na północ wysuniętej ludzkiej osady położonej na bagnach tuż przy granicy z Brazylią i Boliwią. Samotna wyprawa przez jeden z najmniej znanych krajów Ameryki Południowej. Pełna przygód, odkryć, zachwytów i smaku yerba mate. Największe wodospady świata Iguaçu i nowe zakończenie "Martina Edena", które napisałam nocą płynąc łodzią po rzece Paragwaj.
Autor podróżował bez pośpiechu, rozmawiał z tubylcami, na własnej skórze poznał trudy życia w Andach. Spędził pół roku w więzieniu w Boliwii... bo tego chciał. Ponadto - zupełnie nieplanowanie - zakochał się po uszy W Peruwiance, więc na jego szlaku znalazło się również Peru. Z kolei w Meksyku - też nieplanowanie - wszedł w zatarg z członkami kolumbijskiego gangu. Wszedł i... wyszedł cało! A do tego jeszcze skrzynka piwa wypita w dżungli wśród Indian w Meksyku, Nowy Rok w dżungli boliwijskiej, tradycyjne wesele, sekrety kopalni w Potosi i udział w karnawałowej zabawie w Oruro. O tych i o wielu innych przygodach jest ta książka. Wojciech Cejrowski. [Wojciech Cejrowski]
"Chiny od góry do dołu", a może raczej "Chiny od podszewki", to opowieści z dwuletniego pobytu Autora w Państwie Środka. Nie, nie podróży z plecakiem i przewodnikiem "Lonely Planet", ale właśnie pobytu, ponieważ Marek Pindral pojechał tam, aby uczyć angielskiego na uniwersytecie w Chengdu.Oczywiście, początki nie były łatwe. Wrzucony w kompletnie inną kulturę, pomiędzy życzliwych, ale zamkniętych i nieufnych ludzi, stopniowo odkrywał obce dla człowieka z Europy zwyczaje. Na przykład to, że posiłków nigdy nie jada się w samotności. Że korzystanie z toalety jest również czynnością bardzo towarzyską. Że zimą Chińczycy śpią w płaszczach i czapkach, bo w domach nie ma ogrzewania. Że klaskanie na uroczystościach też wymaga próby generalnej. Albo że do przyrządzania kaczki po pekińsku przydaje się rowerowa pompka.Autor obserwował, pytał, rozmawiał. Po jakimś czasie przestał być jedynie belfrem, a stał się także kompanem swoich studentów. Zapraszano go na imprezy, na wspólne przyrządzanie posiłków w kuchni w akademiku, a nawet - co było oznaką wyjątkowego zaufania - do rodzinnych domów. A kiedy nadeszły wakacje, nadszedł też czas na poznawanie innych regionów Chin. Tylko jak człowiek, który nie zna chińskiego, miałby porozumieć się z mieszkańcami wiosek, którzy nie dość, że żadnym językiem "zachodnim" nie władają, to jeszcze turystów raczej nie widują? Ano, Marek Pindral w każdą podróż zabierał ze sobą któregoś ze swoich studentów - nie tylko jako współtowarzysza i przewodnika, ale też tłumacza. Bez tego zapewne nigdy nie dowiedziałby się, dlaczego czasem na pogrzebie urządza się striptiz albo tego, że woły też mają swoje święto.A więc opowieści o Chinach. O Chinach znanych z telewizji, potężnych i dumnych ze spuścizny Mao, oraz o niedostępnych dla przeciętnego podróżnika Chinach zwykłych ludzi. Opowieści o Olimpiadzie, Tybecie, Rewolucji Kulturalnej, Wielkim Murze i Zakazanym Mieście, ale też o chińskiej kuchni, świętach, tradycjach, marzeniach i. codzienności. "Chiny od góry do dołu" to książka różnorodna i fascynująca, jak. same Chiny.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 403-405. Oznaczenia odpowiedzialności: Marek Pindral.
Tybetańskie Królestwo Lo, czyli po nepalsku Mustang, przez wieki pozostawało niedostępne dla obcych. Ukryte w najgłębszej dolinie świata, za ośmiotysięcznikami Annapurną i Dhaulagiri, strzegło swoich tajemnic i rytuałów. Docierali tam jedynie pielgrzymi i kupcy prowadzący obładowane solą karawany. Jego historia toczyła się niespiesznie z dala od reszty świata. W końcu jednak musiało otworzyć swoje granice.Magdalena Gołębiowska trafia do tej krainy w XXI wieku. Daje się uwieść urokowi starych wiosek, ich mieszkańców i mistycznemu pięknu surowego krajobrazu. Odwiedza księżniczkę należącą do rodziny od wieków rządzącej Mustangiem, opowiada o Khampach, znanych ze swej odwagi partyzantach walczących o niepodległość Tybetu, podziwia piętnastowieczny klasztor Thubczen, który Tiziano Terzani nazwał jedną z "kaplic Sykstyńskich" buddyzmu, i rozmawia z włoskim konserwatorem sztuki ratującym tamtejsze świątynie za dolary od amerykańskich filantropów. Patrzy również, jak nieskażona dotąd przyroda ginie pod kołami chińskich ciężarówek. A usłyszane historie i zobaczone obrazy układają się w opowieść o tym, co się dzieje, gdy zatrzymany czas nagle zaczyna przyspieszać.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 207-[209]. Oznaczenia odpowiedzialności: Magdalena Gołębiowska.
"Gdzie kończy się Rosja" to kolejne świadectwo niezwykłej pasji wytrawnego podróżnika, który z dala od wygód penetruje najciekawsze i najbardziej tajemnicze rejony rozległej Rosji. Tym razem towarzyszem wyprawy Piotra Kulczyny jest kilkunastoletni Krzysztof, a cel podróży rozpościera się aż za krąg polarny, gdzie bogactwem legend i przyrody mieni się Półwysep Kolski. Trasa wiedzie przez wiele bardzo ważnych dla Polaków miejsc, co stanowi swoisty hołd złożony m.in. ofiarom stalinowskich zbrodni i smoleńskiej katastrofy.
To książka o zachwycie światem. I spostrzegawczości. O tym, że ciekawe, niezwykłe, śmieszne, smutne, straszne i zaskakujące rzeczy możemy znaleźć dosłownie w każdej części naszej planety. Że można i warto cieszyć się nimi. I dzielić z innymi.Dlatego jeśli chcesz wiedzieć:Co się robi z 150 kilogramami złowionych ryb po powrocie z wyprawy? Dlaczego łysi nie boją się nietoperzy? Do czego przydaje się rumuński w Dubaju? Jak życzliwi są mieszkańcy Ślesina? Gdzie był Józef Tkaczuk? Jak ważne są chińskie kalosze w dżungli? Jak się ciągnie barakudy z państwowego kutra na Kubie? Dlaczego na Lofotach czas nie istnieje? Jak się wchodzi z dwumetrową rybą do hotelu? Czy pawiany potrzebują paszportów? Po co komu tona lodu w basenie? Ile nagan w aktach ma pies - marynarz z Royal Navy? Jak przebiec 5 kilometrów w 16 minut? No i czemu lepiej uciec do dżungli.